30 kwi 2009

Heeley, Esprit du Tigre - Spirit of Beltaine

.
Udało mi się wreszcie znaleźć kontekst dla zapachu, z którym przez pewien czas nie mogłam dojść do ładu. A było tak…
Od rana zastanawiałam się, jaki zapach wybrać, żeby uczcić dzisiejsze święto Beltaine. Po namyśle wybór padł na szmaragdowozielone, magiczne Jade. Jednak kiedy sięgnęłam do szafki, coś innego najwyraźniej pokierowało moją ręką i pomyliłam atomizery z dekantami. Świadomie na pewno bym go nie wybrała. Esprit du Tigre. Spirit of the Tiger.
Jestem rzemieślnikiem słowa. Słowa to moje narzędzie pracy – przekształcam je, zmieniam, przestawiam, tworzę i znęcam się nad nimi na wszelkie znane ludzkości sposoby. Dlatego łatwo ulegam magii nazw, także w przypadku perfum, szybko wiążę z nimi pewne wyobrażenia, oczekiwania i obrazy. Nie raz już zwiodło mnie to na manowce i doprowadziło do rozczarowań. Nie inaczej było i w przypadku Esprit du Tigre.

Swego czasu bawiłyśmy się na forum Per Fumum w „ślepe testy” zapachów – to bardzo ciekawe doświadczenie, o którym może napiszę jeszcze coś więcej. W pierwszej fiolce bez podpisu, którą dostałam do testowania, był zapach kamforowy, potężny, zwierzęcy i obezwładniający. Idealne odwzorowanie mojego wyobrażenia o Duchu Tygrysa i dałabym sobie rękę uciąć, że to właśnie on znajduje się w owej fiolce. Tymczasem był to Black Tourmaline, pod którego przepotężnym urokiem pozostaję do dziś. Ta nazwa świetnie by do niego pasowała. W porównaniu z nim prawdziwy Esprit du Tigre, który poznałam niedługo potem, wydawał się blady i nieciekawy. Nie mogłam znaleźć dla niego miejsca, choć nie potrafiłam go też całkiem skreślić, bo miałam świadomość, że to moje wyobrażenie o nim wyrządziło mu krzywdę.
Dziś wreszcie, w dzień Beltaine, odleźliśmy się nawzajem, choć w sposób zupełnie nieoczekiwany i dla osób, które znają ten zapach – określany często jako chemiczny i apteczny – być może nawet dziwny. Po raz kolejny przekonałam się, że dla niektórych zapachów musi po prostu przyjść odpowiedni czas i miejsce. Kamforowy, eteryczny powiew Esprit du Tigre lekko przewietrza zatoki, a przyprawy rozgrzewają delikatnie jak słońce w pierwsze ciepłe dni. Listki mięty kontrastują chłodem jak ostatnie wspomnienie zimy. Zapach jest przejrzyście jasnozielony, migotliwy i przestrzenny, pełny świeżego powietrza. To oddech głęboko wciągnięty do płuc, rześki i pobudzający, niosący lekkie nuty liści i drewna. Delikatne i niewymuszone przejście od zimy do lata, od zimna do ciepła, od ciemności do światła, od śmierci do życia. Chwila zawieszenia przed wybuchem energii. Spokojne przebudzenie.

Życzę szczęścia wszystkim, którzy świętują Beltaine i tym, którzy tylko ciepło myślą o tym święcie. Hail the Queen of the May!

All across the barren land
Still cold from winter's hand
It has been a time for tears
Season of the Goddess return
On this eve, the first summer night
Out of the darkness and into the light
Set the Beltaine fires alight
Season of the Goddess return
Hail! Hail! the Queen of the May
Now is the season, now is the day
A time to laugh and a time to play
Hail! Hail! the Queen of the May
Through the time when the green leaves hide
The dream of summer has kept us alive
Through the darkness we have survived
Season of the Goddess return
Let the leaves be green again
Let us all be free from pain
Out of the ice and into the flame
Season of the Goddess return!


Chyba już rzeczywiście czas na odrodzenie.

Dostępność w Polsce: Perfumeria Galilu

Nuty: mięta, kamfora, czarny pieprz, goździki, kardamon, cynamon, wetiwer

Na zdjęciu Candia, wokalistka zespołu Inkubus Sukkubus. Zdjęcie pochodzi ze strony zespołu: www.inkubussukkubus.com/