7 lut 2011

Domowej roboty olejek z paczuli - etap pierwszy

Właśnie rozpoczęłam próbną produkcję olejku z paczuli. Suche liście mają charakterystyczny, ostry zapach, który – czego ciężko się dowiedzieć, czytając teksty w Internecie, a o czym ja przekonałam się przypadkowo – działa na koty w sposób porównywalny z zapachem waleriany. Potrzeba co najmniej 150 ml oleju na 20 g suszonych liści. Świeżo nastawiony olejek ma intensywny, niezbyt przyjemny zapach mokrego drewna i metalu, który niewiele przypomina to, co zwykle kojarzymy z zapachem paczuli. Teraz moczymy się przez miesiąc – i zobaczymy, co z tego wyjdzie. W razie czego mam jeszcze pół worka suszu:)

4 lut 2011

Eau d’Hiver, Editions de Parfums Frédéric Malle – pierwsze mgnienie wiosny


Styczeń wprawdzie wreszcie się skończył, ale do wiosny jeszcze daleko. Podczas długich, zimowych miesięcy lubię czasem założyć coś, co poprawia mi humor i przypomina o cieplejszych dniach. Zapachy nieco inne od mojej regularnej zapachowej garderoby, zapachy ciepłe, pełne życia i światła, na przykład figowe albo z nutami siana - Ichnusę, Bois Blond, Fougere Bengale… i tak jak dzisiaj L’Eau d’Hiver. Jean-Claude Ellena chyba doskonale rozumie takie zimowe tęsknoty, bo jego kompozycja jest idealnym zapachem na takie właśnie okazje.

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego tak wiele osób twierdzi, że to zimny zapach, prawdopodobnie działa tu magia nazwy. W istocie Eau d’Hiver – Woda Zimowa – jest zapachem rześkim, ale i wyraźnie ciepłym, antidotum na zimową chandrę, wspomnieniem wiosny, kiedy za oknem trzaska mróz lub pada zimny deszcz.
Lapach jest lekki i eteryczny, niemal transparentny. Bergamotka w nutach głowy pojawia się na kilka chwil i zaraz znika, podobnie wyczuwalne na początku nieco apteczne nuty po około pół godzinie rozmywają się w delikatnej, słodkawej woni miodu i heliotropu. Z czasem zapach staje się bardziej migdałowy i nieco pudrowy - to irys, który w tym przypadku nawet na chwilę nie pokazuje swojego ziemistego, kłączystego oblicza.

Ten zapach jest kolejnym dowodem na to, że na podstawie listy składników ciężko jest stworzyć sobie dobre wyobrażenie o danej kompozycji. Migdały, miód, heliotrop, irys – w innych rękach mógłby to być jadalno-kwiatowy ulepek o sile rażenia kowalskiego młota. Ale przecież to Ellena, perfumiarski minimalista, który nie bawi się w podobne nonsensy. Kompozycja jest doskonale wyważona, idealnie skomponowana i elegancka, pełna przestrzeni, przemyślana, bez choćby jednej zbędnej nuty. Ten zapach to także dowód na to, że we właściwych rękach każdy składnik może wybrzmieć doskonale. Nie przepadam za heliotropem, zazwyczaj spotykam go w kompozycjach nudzących banalnym romantyzmem albo duszących, ordynarnie cielesnych kwiatowcach. Jednak Jean-Calude Ellena wycisnął z niego całe piękno. Po tym właśnie poznajemy geniusza.

Eau d’Hiver jest doskonałym zapachem na zimowy dzień spędzony w domu – zimne powietrze na zewnątrz nie służy tej delikatnej, misternej konstrukcji – ale będzie się świetnie nosił również w cieplejsze dni. Jednak jeśli o mnie chodzi, doceniam go, ale nie wejdzie na stałe do mojej szafy; wystarczy mi odrobina na te paskudne chwile, kiedy tęskni się za wiosną. Przynajmniej na razie.

Dostępność w Polsce: perfumeria Galilu

Nuty: bergamotka, dzięgiel, irys, głóg, jaśmin, miód, heliotrop, goździk, migdały, piżmo, karmel.