Generalnie nie lubię łańcuszków, ale ten jest inny, bo książkowy, więc uznałam, że warto go pociągnąć dalej.
O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, czytam prawie bez przerwy. Czytam w pracy w ramach obowiązków, czytam dodatkowo w ramach dorywczego zajęcia i czytam dla przyjemności. Nie da się określić konkretnej pory, ale chyba najbardziej lubię usiąść sobie spokojnie wieczorem z książką i kubkiem herbaty.
Gdzie czytasz?
Wszędzie, gdzie tylko mogę utrzymać w miarę stabilną pozycję i wyciągnąć książkę. Przy stole podczas posiłków, w łóżku wieczorem, na przystankach, w środkach komunikacji miejskiej, nawet na rowerze stacjonarnym, na którym ostatnimi czasy regularnie zażywam „aktywności fizycznej”.
Jeśli czytasz na leżąco (w łóżku) to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu?
Na boku. Na plecach i brzuchu próbowałam, ale jest mi niewygodnie.
Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Moje upodobania są bardzo szerokie, od fantastyki przez poezję aż po publikacje naukowe. Jeśli nie mam niczego pod ręką, potrafię się posunąć do czytania etykietek na produktach czy ogłoszeń na słupie. Litery do mnie przemawiają – chcą być czytane:)
Książka, która zmieniła najwięcej?
Było kilka takich, które zmieniły sporo. Dzięki Krasnoludkom i Sierotce Marysi odkryłam, że książka może być nudna. Kalewala zapoczątkowała moją wielką, płomienną i zwykle nierozumianą miłość do eposów. Od Bramy Kota A. Horton zaczęło się zainteresowanie fantastyką (a sięgnęłam po nią, bo spodobał mi się tytuł – miał w sobie kota). No i Makbet… z wielu względów.
Co czytałaś ostatnio?
Przeklęty Fracht D. Abnetta (służbowo), Gobelin z Wampirem Suzy McKee Charnas i jakieś teorie badań literackich.
Co czytasz aktualnie?
Hereticusa D. Anetta (służbowo), podręcznik do Dark Heresy i Niesamowitą Słowiańszczyznę M. Janion – po raz kolejny.
Używasz zakładek czy zaginasz rogi? Jeśli używasz, to jakie one są?
Nie zaginam rogów, to zbrodnia na książce, za którą powinni obcinać ręce;) Używam oddartych kawałków kartek, blotterów z perfumerii albo wklejanych karteczek-zakładek. Jeśli niczego takiego nie mam, po prostu niczym nie zaznaczam.
Co sądzisz o książkach do słuchania?
Świetny wynalazek, choć ja akurat nie korzystam. Wolę mieć przed sobą tekst.
Co sądzisz o e-bookach?
Czasem są funkcjonalne, np. jeśli chce się coś szybko wyszukać. Ale wolę papier.
Łańcuszek dotarł do mnie od Toccaty, a ja wyrzucam go poza perfumowe kółeczko, do V i Ingen.
9 gru 2008
3 gru 2008
Parfum d’Empire, Yuzu Fou
Motywem przewodnim kompozycji Parfum d’Empire były dotychczas historyczne imperia i ich władcy, mieliśmy więc zapachy inspirowane carską Rosją, Indiami pod panowaniem królowej Wiktorii, Imperium Otomańskim i tak dalej. Twórcy uznali chyba jednak, że ta formuła już się wyczerpała (choć moim zdaniem zostało jeszcze spore pole do popisu) i dwie tegoroczne premiery może nie tyle z nią zrywają, co jednak dość wyraźnie odchodzą.
Yuzu Fou jest inspirowane Japonią, ale nie Japonią szogunów, jak można by się spodziewać, lecz tą współczesną, pełną kontrastów między tradycją a nowoczesnością. Koncepcja całkiem ciekawa, a sam zapach?
Początek jest przepiękny, orzeźwiający i soczyście cytrusowy. To cytrusy zdecydowanie zielone, musujące, gorzkie i mocno aromatyczne. Yuzu Fou przez pierwsze pół godziny jest jak zimny, orzeźwiający drink z limonką i listkiem mięty albo świeżo wyciskane, tryskające sokiem cytrusy z dodatkiem odrobiny ziół. Ja najbardziej lubię w zapachach właśnie cytrusy gorzkie, kwaśne i aromatyczne – grejpfruty, gorzkie pomarańcze, limonki, cytryny – nie bez przyczyny moim ulubionym cytrusowym zapachem i jednym z ulubionych w ogóle jest Pamplelune. Taki też jest na początku Yuzu Fou, i tak jak Pamplelune wydaje mi się doskonały na lato. Niestety po pół godziny, gdy zaczynają dominować inne nuty, bardzo złagodniał i tak mocno wtopił się w moją skórę, że ledwie go czułam. Stał się bardzo delikatny – dla mnie, wielbicielki raczej zdecydowanych woni, wręcz zbyt delikatny. Leciutki bambus, delikatny drzewny akord cedru i miękkie, niemal kremowe białe piżmo trzymają się bardzo blisko skóry, są półprzejrzyste, pastelowe. Jeśli ktoś lubi bardzo łagodne zapachy, pewnie będzie zadowolony. Ja niestety mam wrażenie, jakby kompozycja była niedokończona, urwana w połowie. To ją mimo pięknego początku w moich oczach dyskwalifikuje.
Nuty: kumkwat, pomarańcza, gorzka pomarańcza, yuzu, mięta, werbena, bambus, cedr, neroli, białe piżmo
Zdjęcie owocu yuzu pochodzi z Wikipedii.
Yuzu Fou jest inspirowane Japonią, ale nie Japonią szogunów, jak można by się spodziewać, lecz tą współczesną, pełną kontrastów między tradycją a nowoczesnością. Koncepcja całkiem ciekawa, a sam zapach?
Początek jest przepiękny, orzeźwiający i soczyście cytrusowy. To cytrusy zdecydowanie zielone, musujące, gorzkie i mocno aromatyczne. Yuzu Fou przez pierwsze pół godziny jest jak zimny, orzeźwiający drink z limonką i listkiem mięty albo świeżo wyciskane, tryskające sokiem cytrusy z dodatkiem odrobiny ziół. Ja najbardziej lubię w zapachach właśnie cytrusy gorzkie, kwaśne i aromatyczne – grejpfruty, gorzkie pomarańcze, limonki, cytryny – nie bez przyczyny moim ulubionym cytrusowym zapachem i jednym z ulubionych w ogóle jest Pamplelune. Taki też jest na początku Yuzu Fou, i tak jak Pamplelune wydaje mi się doskonały na lato. Niestety po pół godziny, gdy zaczynają dominować inne nuty, bardzo złagodniał i tak mocno wtopił się w moją skórę, że ledwie go czułam. Stał się bardzo delikatny – dla mnie, wielbicielki raczej zdecydowanych woni, wręcz zbyt delikatny. Leciutki bambus, delikatny drzewny akord cedru i miękkie, niemal kremowe białe piżmo trzymają się bardzo blisko skóry, są półprzejrzyste, pastelowe. Jeśli ktoś lubi bardzo łagodne zapachy, pewnie będzie zadowolony. Ja niestety mam wrażenie, jakby kompozycja była niedokończona, urwana w połowie. To ją mimo pięknego początku w moich oczach dyskwalifikuje.
Nuty: kumkwat, pomarańcza, gorzka pomarańcza, yuzu, mięta, werbena, bambus, cedr, neroli, białe piżmo
Zdjęcie owocu yuzu pochodzi z Wikipedii.
Subskrybuj:
Posty (Atom)