7 lis 2008

Annick Goutal, Myrrhe Ardente



To trzeba przyznać, udało im się mnie zaskoczyć. Tego się po Mirrze nie spodziewałam.
Bardzo lubię mirrę. Zawiera ją kilka moich ulubionych zapachów, przede wszystkim L’eau Trois, ale też Incense Normy Kamali, Rock Crystal i Jubilation XXV.
Mirra w wydaniu Annick Goutal jest dla mnie przede wszystkim… warzywna. Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. Myrrhe Ardente wyraźnie pachnie dość słoną włoszczyzną. Nie wiem, co odpowiada za tę dziwną nutę, może syntetyczna żywica, może bób tonka, a może jakaś specyficzna kombinacja składników, ale w każdym razie ciągnie się ona przez cały zapach. Stopniowo włącza się jakiś słodkawy aspekt czegoś nadpsutego, a z drugiej strony dziwnie sztucznego. Ta kombinacja smaków jakoś nie bardzo mi się podoba, słodko-kwaśne czy słodko-gorzkie połączenia zwykle lubię, ale zapachy słodko-słone rzadko są udane - jednym z niewielu chlubnych wyjątków jest L Lolity Lempickiej, ale też to dzieło mistrza Roucela. Wracając do Myrrhe Ardente, lepki, miodowy wosk pszczeli trzyma się gdzieś w głębi, w tle zapachu, trzeba przysunąć nos do skóry, żeby go poczuć. Drewnisty gwajak pojawia się dopiero po pewnym czasie, ale jego charakterystyczna woń jakoś średnio gra w tej kompozycji; jakby odsuwał się od reszty składników, wyraźnie odstaje.
Włoszczyzna, drewno, wosk, włoszczyzna, drewno, wosk, wirujące jak na karuzeli – taki właśnie jest przez większość czasu Myrrhe Ardente. A karuzele mają niestety to do siebie, że po pewnym czasie stają się jednostajne i meczące, a jak się na nich za długo siedzi, to i niedobrze się zrobi. W końcu, po kilku godzinach, zapach robi się drzewny i wreszcie naprawdę czuć mirrę. Ta faza jest już nawet znośna, ale bardzo delikatna, zresztą na uratowanie całości jest już i tak o wiele za późno.
Może dość ostro go oceniam, ale takie jak tu traktowanie lubianych przeze mnie składników po prostu mnie irytuje. Mirrę Goutal odarto z charakteru, podano w jakiejś dziwacznej, skarlałej formie. Prawdopodobnie po to, by była bardziej strawna, ale dla mnie to żadne wytłumaczenie.
Paniom Goutal i Doyen należą się niezłe baty za tę interpretację.
Ładnieście nas urządziły, Siostry…

Nuty: mirra (naturalna esencja i syntetyczna żywica), wosk pszczeli, bób tonka, benzoes, gwajak, wetiwer

Brak komentarzy: