30 sty 2009

Comme des Garçons, Tea – postapokaliptyczna herbatka

Pozostaniemy dziś w infernalnych klimatach. Jeśli diabeł oprócz starej whiskey pija też herbatę, to jej olfaktoryczną reprezentacją jest Tea Comme des Garçons.
Zapach herbaciany zwykle kojarzy się z czymś stosunkowo lekkim i orzeźwiającym, odpowiednim na lato. Ale i w tej rodzinie zdarzają się czarne owce, herbaty ciężkie i mocne, dymne i zdecydowane: Tea for Two, Eau du Fier… i Tea.

Fire at will

Tea Comme des Garçons należy do niezbyt groźnej poza tym serii Leaves i jest zamknięta w jasnozielonym flakonie; zwiedziona tymi zewnętrznymi pozorami i spisem nut spodziewałam się swego czasu, że będzie to zapach w rodzaju herbat Bvlgari (które zresztą bardzo lubię, wszystkie bez wyjątku). Powinnam się mieć na baczności, przecież mnie ostrzeżono. W końcu wiedziałam też, czego można się po tej marce spodziewać. Powinnam zauważyć, ze zieleń flakonu jest trochę zbyt jadowita i chorobliwa. Mimo to pierwsze spotkanie z Tea było szokiem, ale też szokiem pełnym zachwytu.



Spójrzmy: czarna herbata i mate, bergamota, płatki róży i cedr. Brzmi smacznie? Spodziewaliście się miłej różanej herbatki z cytryną? Ha! Nic z tego. Nie tutaj.
Tea już od pierwszej chwili zalewa gardło płynną smołą. Ta herbata ma dla mnie dwa oblicza – po pierwsze to zapach postapokaliptyczny, szpetny i nieco brudny, ale przy tym niezaprzeczalnie stylowy, jak wojownicy szos w skórzanych kurtkach i wysokich butach. To guma opon ich zdezelowanych samochodów, gotująca się w słońcu wyjałowionych, płowych równin, niemal zlewająca się z parującym, miękkim asfaltem; to rdza na maskach, przykurzone ubrania, naoliwione karabiny i przeciwsłoneczne okulary.
Tea to też piekielna herbatka gotująca sie w kotle diabła, kotle ogrzewanym smołą, cedrowymi szczapami i płonącą gumą. Herbata jest czarna, bardzo mocna, gęsta i gorzka, z wirującą cytrusową smugą bergamoty, której rys ładnie wzbogaca zapach. Paruje jakimś aromatycznym, na poły chemicznym wyziewem, a w zawirowaniach płynu raz po raz wypływa to gorzko, wytrawnie pachnący liść herbaty, to kilka ciemnoczerwonych, mięsistych płatków róży.
Jedyna rzecz, która mnie w tym zapachu na początku rozczarowała, to fakt, że bardzo szybko ulotnił się z mojej skóry. Koniec nastąpił zbyt szybko, miałam jeszcze nadzieję na rozwinięcie tej interesującej historii, a tu już pokazano mi planszę z napisem THE END. Jednak mimo to obraz jest na tyle wciągający, że chętnie się do niego wraca.

Dostępność w Polsce: sklep RS2 w Warszawie przy ul. Koszykowej 24. Obecnie nie ma w Polsce żadnego Guerrilla Store. Zapachy Comme des Garçons są też dość powszechnie dostępne na Allegro.

Nuty: czarna herbata, bergamotka, płatki róży, cedr, absolut mate

Kadr pochodzi z filmu Mad Max 2: Wojownik Szos

5 komentarzy:

Ola pisze...

Hell yeah! :Dlluv

Joanna pisze...

Zaintrygowałaś mnie i znalazłam jakąś próbkę na allegro. Ciekawam :)

pozdrawiam,
Xylo,
już oficjalnie i też zablogowana, a nie jako jakieś 'aaa' jak ostatnio, za co przepraszam :)

Norna pisze...

Warto, Tea jest herbatą naprawdę niesztampową i ciekawą. Ja niestety znów bez węchu, więc na blogu przymusowa przerwa, bo nie lubię pisać "na sucho".

Dobrze że się zdradziłaś z blogiem, będę zaglądać - i oczywiście lądujesz na liście po lewej;)

Joanna pisze...

No i wypróbowałam, rzeczywiście było warto :) Mi się ten zapach kojarzy trochę inaczej. Kiedy się w niego wwąchałam, zobaczyłam rosyjskie mieszkanie, tak z jakichś lat 50, ciemną, zimną noc za oknem i ciepłą, mocną, dymiącą herbatę z cukrem. Samowar na koronkowej serwecie, żółte, ciepłe, żarówkowe światło i czerwoną kapę na wersalce. I dywan na ścianie ;) Całkiem miły obrazek i gdyby nie cena tego zapachu, chętnie nabyłabym mały flakonik, niekoniecznie na częste noszenie, ale takie bardzo ot czasu do czasu :) Na zimę chyba zwłaszcza, ale taką porządną.

Pozdrawiam ciepło :)

Norna pisze...

Taki właśnie urok zapachów i obrazów, które w nas wywołują - ta różnorodność jest piękna:)
Zapachy CdG nie są tanie, ale czasem można zdobyć dekant albo używkę w sensownej cenie.