17 wrz 2008

Etro, Ambra

Od gorąca twych płomieni zapłonęły liście drzew,
Od zieleni do czerwieni krążył lata senny lew.
Mała chmurka nad jej czołem, mała łezka słońca,
Pociemniało, poszarzało,
Jesień, jesień - jak to tak?


Poczułam jesień. Tak, właśnie dziś uznałam, że czas na coroczną zmianę zapachowej garderoby z „letniej” na „zimową”. Istnieją takie perfumy, których używam przez okrągły rok, niezależnie od pogody i temperatury, ale są też takie, które rezerwuję prawie wyłącznie na konkretne warunki. A zatem co roku jesienią na tyły szafki wędrują na przykład Un Jardin en Mediterranee i Pamplelune, a do przodu przesuwają się Habanita i Tea for Two. Wiosną, gdy tylko poczuję ciepło w powietrzu, oczywiście następuje zmiana.
Moja jesień w tym roku zaczyna się nie mimozami, jak w innej znanej piosence, lecz ambrą, na którą w zimne dni mam wyjątkowy apetyt. W moim stosunku do ambry jest w ogóle coś perwersyjnego. Nie podoba mi się – bo przecież paskudna jest, słodkawo-słona, fizjologiczna, w jakimś sensie brudna – ale są takie dni, że chcę ją nosić nawet wbrew sobie, nie mogę oderwać nosa od nadgarstka. I nie chodzi o to, że nagle zaczyna mi się podobać, po prostu jej potrzebuję. To jak oglądanie horrorów przez palce – nie chcesz nic widzieć, boisz się, ale i tak nie możesz się powstrzymać od zerkania.


Ambra Etro, która mi dziś towarzyszy, to dla mnie ambra niemal archetypiczna, zdecydowana, dominująca. Na początku nieco mnie odrzuca, czuję gorzkawy, niemal mszysty aromat geranium i gęsty, słodki syrop na kaszel. Ambra jest fizjologiczna i cielesna, jak woń rozgrzanej, złotobrązowej, natłuszczonej olejkiem skóry ze słoną nutą potu – ale bynajmniej nie zatęchłego, starego, tylko świeżego, jak po intensywnym wysiłku fizycznym. Niby panuje tu już spokój, ale pod skórą buzuje krew. To ambra ciepła, słodka i słona zarazem, złotobursztynowa, lśniąca, z lekkim drzewnym podtekstem, przystrojona paczulą i labdanum. W bazie piżmo swoją brudną zmysłowością dodatkowo podkreśla jej cielesne aspekty. Chyba nie jestem jeszcze gotowa przyznać, że mi się podoba, ale lubię ją nosić. Zwłaszcza w zimne i niedobre dni, takie jak dziś.
Trwałość bardzo dobra, a jak na eau de cologne wręcz zadziwiająco dobra.

Nuty: kolendra, bergamotka, cytryna, geranium, paczula, olejek labdanum, wanilia, piżmo, ambra

Brak komentarzy: